Uciekałam nie tylko wtedy, kiedy czułam się niekochana. Uciekałam też wtedy, gdy mieli inne plany na przyszlość, inne marzenia, cele i tematy do rozmów. Zabierałam nogi za pas, jeśli mieliśmy różne poglądy i systemy wartości. Gdy ja – optymistka mówiłam: „Odpuśćmy już.”, a oni usilnie próbowali mnie przekonać do swoich racji. Wiałam, jeśli nie szanowali mojego stylu życia, upodobań, nawyków. Gdy nie dzwonili, nie przychodzili, nie odbierali, nie chcieli rozmawiać o tym, co między nami jest. Odwracałam się wyniośle i pędziłam ze śmiechem do domu, kiedy patrzyli we mnie jak w obrazek i zasypywali serią swoich oczekiwań. Nie. Nie będę ich spełniać .

Nie czułam się przy nich sobą.

Mijały miesiące, długie tygodnie, samotne wieczory z laptopem i kawą. Czytałam książki, kupowałam szminki, uśmiechałam się do siebie w tramwaju, na rynku, otulając się szczelnie kocem. Chodziłam dumna i przekonana, że w pełni poznałam smak życia.

Aż w końcu poczułam, że może już czas.