odwiedzam miejsca, patrzę na drzewa, ta ławka, mija mi pół dnia tutaj i nawet nie wiem, jaki był ten dzień, próbuję rozdrapać sobie naskórek na palcu, by poczuć jakiś ból albo coś, ocknąć się na chwilę, to ten moment, kiedy szczypanie właściwie nie działa, próbuję płakać w nocy i próbuję tchnąć w życie trochę życia oraz dać się wciągnąć w ten wir, ale stoję dalej obok wszystkiego jak debil, zatrzaskuje rękę w tosterze i nic, mówisz mi ze przytyłam i wiem, podoba mi się ktoś, kto mnie nie chce i co z tego, jestem sama i tęsknię za kimś kogo nigdy nie miałam na dłużej niż 10 minut rozmowy i tak już jest, myślę o kimś, kto nie myśli o mnie, to pewne i nie przytulam już kołdry na myśl o tobie, bo nie czuję nic od dawna i nie mam złudzeń, nic nie mam

muszę schudnąć